Wobec niepowodzeń na froncie Władimir Putin stanął przed ważną decyzją dotyczącą sposobu kontynuowania inwazji. Ze względu na niską liczebność wojsk rosyjskich w Ukrainie, słabą logistykę i problemy z dowodzeniem, rosyjski prezydent musiał podjąć kroki, aby przeciwdziałać całkowitej kompromitacji, zwłaszcza w oczach rosyjskiej propagandy i kremlowskiej elity. Na stole pozostały dwie opcje: ogłoszenie mobilizacji oraz użycie broni nuklearnej. Najwidoczniej Putin uznał, że na rozwiązania nuklearne jest jeszcze za wcześnie i po 7 miesiącach inwazji ogłosił mobilizację, łamiąc tym samym społeczną umowę i siejąc wśród mieszkańców panikę. Mobilizacyjny chaos, który po 21 września zapanował w Rosji może pozornie cieszyć państwa zachodnie, bo wielki wschodni sąsiad zaczyna chwiać się w posadach i lekko zataczać.
Wiele analiz wskazuje jednak na fakt, iż mobilizacja nie przyniesie stronie rosyjskiej wymiernych korzyści bojowych – pijane rzesze nieprzeszkolonych rekrutów nie mają dużej wartości na polu bitwy. Częściowo zwiększona liczebność na froncie może poprawić zaplecze, usprawnić logistykę czy załatać jednostki inżynieryjne, jednak jest mało prawdopodobne, że przyczyni się to do przełomu. Powstaje zatem pytanie, które powinni zadać sobie zarówno przywódcy europejskich państw, jak i dowódcy wojskowi NATO: Po jaką kartę sięgnie rosyjski prezydent wobec wyczerpania konwencjonalnych metod walki?
Stany Zjednoczone w ciągu ostatnich kilku miesięcy komunikowały Rosji, że ta poniesie poważne konsekwencje, jeśli Moskwa zdecyduje się na użycie broni jądrowej w wojnie na Ukrainie.
Nie było od razu jasne, jak i kiedy ostrzeżenia zostały wysłane. Według jednego z urzędników w sprawę zaangażowany był Departament Stanu. Administracja Bidena również mocno opierała się na kanałach wywiadowczych, aby komunikować się z Moskwą w wielu innych sprawach, m.in. w sprawie niesłusznie przetrzymywanych w Rosji Amerykanów.
Ostrzeżenia, po raz pierwszy ujawnione przez The Washington Post, pojawiły się, gdy rosyjski prezydent Władimir Putin po raz kolejny zagroził, że zwróci się ku broni jądrowej w związku z serią zawstydzających niepowodzeń na polu bitwy. W środowym przemówieniu ostrzegł, że „W przypadku zagrożenia integralności terytorialnej kraju oraz dla obrony Rosji i narodu z pewnością wykorzysta wszystkie dostępne systemy uzbrojenia. To nie jest blef” – zakończył.
Urzędnicy amerykańscy podkreślają, że Putin nie po raz pierwszy groził eskalacją nuklearną od początku inwazji na Ukrainę, choć niektórzy analitycy postrzegają teraz to zagrożenie jako bardziej konkretne niż wskazywała na to wcześniejsza retoryka rosyjskiego prezydenta.
Stany Zjednoczone również starały się powstrzymać Rosję od użycia broni jądrowej w publicznych ostrzeżeniach w przeszłości i uczyniły tę kwestię tematem uwag na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku. Sekretarz stanu Antony Blinken powiedział w czwartek, że „lekkomyślne zagrożenia nuklearne Rosji muszą zostać natychmiast zatrzymane”.
Na razie najwyżsi urzędnicy CIA oświadczyli publicznie, że nie widzą żadnych oznak tego, iż Rosja przygotowuje się do użycia broni jądrowej. Jednak niektórzy analitycy wojskowi obawiają się, że Rosja może próbować użyć tak zwanej taktycznej broni nuklearnej w związku z niepowodzeniami na froncie – taktykę tę nazywa się niekiedy „eskalacją do deeskalacji”. Urzędnicy wywiadu uważają, że Putin prawdopodobnie skorzystałby z tej opcji tylko wtedy, gdyby czuł, że Rosja lub reżim są faktycznie zagrożone egzystencjalnie, a nie jest jasne, czy przegrana w Ukrainie pasuje do rosyjskiej strategii użycia broni jądrowej.
Rosyjskie systemy uzbrojenia obejmują 4477 rozmieszczonych i rezerwowych głowic nuklearnych, z czego około 1900 to głowice „niestrategiczne”, inaczej znane jako taktyczna broń jądrowa.
Głowice taktyczne odnoszą się do głowic zaprojektowanych do użycia na ograniczonym polu bitwy, powiedzmy do niszczenia kolumny czołgów. Te głowice bojowe o sile od 10 do 100 kiloton TNT są również nazywane głowicami „niskiej wydajności” – w odróżnieniu od strategicznej broni jądrowej, której moc może wynieść nawet 800 kiloton.
Odniesienie do „niskiej wydajności” dla broni taktycznej jest nieco mylące, ponieważ wybuchowe moce od 10 do 100 kiloton TNT wciąż wystarczają, aby spowodować poważne zniszczenia, o czym świadczy okres II wojny światowej, kiedy USA zrzuciły bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki. Bomby te odpowiadały odpowiednio około 15 i 21 kilotonom dynamitu TNT.
Alex Wellerstein, dyrektor ds. badań naukowych i technologicznych w Stevens Institute of Technology w New Jersey, mówi, że prawdziwa różnica w broni jądrowej nie polega na tym, jaka jest ich moc wybuchowa, ale na tym, jakie są jej cele. „Bombardowania atomowe w Japonii były „strategicznymi” atakami, których głównym celem było zniszczenie morale i zastraszenie japońskiego dowództwa w celu poddania się. To, co dało „strategiczny” zysk z 15 kiloton, zależało od tego, jak zostały one skierowane” – napisał Wellerstein na swoim blogu.
Inni, w tym były sekretarz obrony USA James Mattis, twierdzą, że moc głowic z punktu widzenia zasad gry nie stanowi różnicy.
„Nie sądzę, że istnieje coś takiego jak „taktyczna broń nuklearna”. Każda broń nuklearna użyta w dowolnym momencie jest strategiczną zmianą gry” – powiedział podczas przesłuchania w Kongresie w 2018 roku.
Raport brytyjskiego Royal United Services Institute mówi, że użycie taktycznej broni nuklearnej w przesmyku suwalskim, granicy lądowej między sojusznikami NATO, Polską i Litwą, która oddziela rosyjski Kaliningrad od sąsiedniej Białorusi, może spowodować tylko setki ofiar wśród ludności cywilnej.
Rzeczywistość prawdopodobnie może być daleka od tego.
Gry wojenne prowadzone w USA przewidują, że konflikt obejmujący użycie taktycznej broni jądrowej szybko wymknie się spod kontroli. Symulacja konfliktu amerykańsko-rosyjskiego, który rozpoczyna się od użycia taktycznej broni jądrowej, przeprowadzona na Uniwersytecie Princeton, przewiduje szybką eskalację, w wyniku której ponad 90 milionów ludzi zginie i zostanie rannych.
Odpowiadając na groźbę Putina w zeszłym tygodniu, Międzynarodowa Kampania na rzecz Zniesienia Broni Nuklearnej (ICAN) twierdzi, że Europa 2022 jest o wiele bardziej niebezpiecznym miejscem dla użycia broni jądrowej niż Japonia z 1945 roku, ponieważ kraj kwitnącej wiśni miał mniejszą populację i był stosunkowo odizolowany.
W dzisiejszej Europie „pojedyncza detonacja nuklearna prawdopodobnie zabiłaby setki tysięcy cywilów i zraniłaby o wiele więcej; Opad radioaktywny mógłby skazić duże obszary w wielu krajach” – zakomunikowała ICAN na swojej stronie internetowej.
Służby ratunkowe nie byłyby w stanie skutecznie reagować, a powszechna panika wywołałaby masowe ruchy ludzi i poważne zakłócenia gospodarcze. Wielokrotne detonacje byłyby oczywiście znacznie gorsze.