Kiedy prezydent Rosji Władimir Putin odbył ostatnie posiedzenie Rady Bezpieczeństwa przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę, jeden jastrząb kremlowski wydawał się dominować w sali.
Nikołaj Patruszew, potężny sekretarz Rady Bezpieczeństwa i bliski sojusznik Putina z czasów spędzonych razem w KGB w Sankt Petersburgu, powiedział prezydentowi Rosji, że Stany Zjednoczone stoją za napięciami na wschodniej Ukrainie i starają się zaaranżować upadek Rosji. „Naszym zadaniem jest obrona integralności terytorialnej naszego kraju i obrona jego suwerenności” – powiedział Patruszew w wystąpieniu radiowym.
Patruszew, którego stanowisko odpowiada amerykańskiemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, wyrażał poglądy z czasów zimnej wojny, które napędziły wojnę Putina. Odkąd Putin zarządził inwazję 24 lutego, mamiąc większość elity kraju, Patruszew stał się twardogłowym awatarem dla militarystycznej Rosji.
Podczas gdy Putin wydawał się błąkać w pierwszych trzech miesiącach konfliktu – wściekły, defensywny i prawie znikający z pola widzenia – Patruszew wystąpił, by usprawiedliwić inwazję i promować cele wojenne Rosji. W serii wywiadów dla rosyjskich gazet przewidywał, że Europa upadnie pod ciężarem globalnego kryzysu żywnościowego i uchodźczego, a Ukraina rozpadnie się na kilka państw. Wezwał do odrodzenia „tradycji historycznych” w rosyjskim systemie edukacyjnym, aby stworzyć „prawdziwych patriotów”. Zapuścił się nawet w politykę gospodarczą, wzywając do „strukturalnej pierestrojki” — nawiązanie do reformy z czasów sowieckich — która po części obejmowałaby nowy suwerenny system określania kursu rubla.
Nagłe pojawienie się Patruszewa po ponad dwóch dekadach jako zakulisowego maklera władzy podkreśliło jego rolę jako siły napędowej Kremla. Przez pewien czas skłaniało to nawet do pytań o to, czy stara się zająć stanowisko wobec Putina, wśród uporczywych spekulacji na temat zdrowia prezydenta i wycofania się Rosji z Kijowa.
Patruszew przemierzył obszar byłego Związku Radzieckiego, ostatnio odwiedzając w czerwcu Erewan w Armenii na szczycie Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, będącej odpowiedzią Rosji na NATO. Tam zaatakował Stany Zjednoczone za ich „lekkomyślną ekspansję NATO” i twierdził, że starają się rozbić integrację euroazjatycką i przekształcić państwa w regionie w „marionetkowe kraje kolonialne, takie jak Ukraina”.
Patruszew przejął też inicjatywę w obronie Kaliningradu, rosyjskiej eksklawy, grożąc „poważnym” odwetem za zablokowanie dostaw tranzytowych przez Litwę z powodu sankcji nałożonych przez Unię Europejską.
Awans Patruszewa podkreśla siłę twardogłowych byłych członków KGB, którzy od ponad dwóch dekad walczą z liberalnymi technokratami o ucho Putina. Kiedy Putin rozpoczął wojnę, wydawało się, że „nadszedł moment Patruszewa”, powiedziała Tatiana Stanowaja, założycielka rosyjskiej firmy konsultingowej R.Politik. „Jego pomysły stanowią fundament decyzji podejmowanych przez Putina. Jest jedną z niewielu postaci, których słucha Putin”.
Długie wywiady Patruszewa – i jego ostatnie podróże – pokazują, że „jemu wolno wyjaśniać myśli Putina” – powiedział Andriej Kolesnikow, starszy pracownik Carnegie Endowment for International Peace. „Nie każdemu wolno to robić. Nie wszyscy o tym wiedzą.”
W ciągu ostatnich dwóch lat Patruszew był jednym z nielicznych bliskich doradców mających regularne kontakty z prezydentem, mówią moskiewscy wtajemniczeni, co umacnia jego wpływ na Putina. „Patruszew ma własne relacje z Putinem. Był jego szefem. Jest starszy. Dla Putina takie rzeczy są ważne” – powiedział jeden z dobrze znanych moskiewskich biznesmenów. W oficjalnych wystąpieniach urzędnicy Moskwy podkreślają jednak, że Patruszew nie rości sobie żadnych większych praw od tych, które aktualnie mu przysługują.
/The Washington Post/